* Oczami Jade*
Rana wygląda lepiej. Pozostał po niej jeszcze tylko mały ślad. Nie jest już tak duża jak trzy dni temu...
Trzy dni temu John ze mną zerwał. Nie potrafię przestać o tym myśleć. Byle tylko się nie rozpłakać, nie rozpłakać, nie rozpłakać. Nie.
- Nie wytrzymam. Ja go nadal kocham.
- NIE. Przestań! Pamiętaj co ON ci zrobił- przypomniała mi moja siostra.
- Nie umiem.
- Uspokój się!
I wtedy się zaczęło. Po moich policzkach spływała duża ilość słonej wody. Ell mnie przytuliła tak mocno do siebie, że powoli zaczęłam się dusić.
- Już dobrze?
- Nie.
Poruszyła palcami po moim ciele tak, bym musiała się zaśmiać. Za chwilę goniłam ją dookoła stołu. Gdy się zmęczyłam, oznajmiłam:
- Dobra. Idę pod prysznic.
- Ja po tobie. Słuchaj, zrobimy tak- wykąpiemy się, zrobimy na bóstwo i pójdziemy do centrum handlowego po ciuchy na dzisiaj.
- No, fajnie to wymyśliłaś.
Kiedy się myłam, moje smutki spłynęły po moim ciele wraz z wodą. Posiedziałam jeszcze chwilę w kabinie i wyszłam.
Gdy Ellie była już po kąpieli, zrobiłyśmy makijaż i ubrałyśmy się w normalne ciuchy.
Przekręcając klucze w stacyjce mojego garbuska, nie myślałam już o John'nie- myślałam o tym, by spodobać się chłopakom, znaleźć fajne ubrania, wyszaleć się.
Gdy dodarłyśmy do naszego nieba, a piekła dla niektórych kart kredytowych (także mojej), Ell zaczęła dostawać niedoboru shopping'u. Na szczęście ją uratowałam i pociągnęłam do wielu, naprawdę wielu sklepów. Potem byłyśmy w kawiarence. Nie miałyśmy tematu do rozmowy, tak więc ja studiowałam swoją do połowy wypitą kawę, a Ellie za to badawczo spoglądała na swoją herbatę. Przerwałam ciszę.
- Jak myślisz, spodobamy się chłopakom?
- Z pewnością. Bardziej martwię się tym, czy któryś poczuje do mnie miętę.
- O to się nie bój.
Po około dwóch godzinach poza domem byłyśmy gotowe.
Przyjeżdżając z masą nowych rzeczy (od lakierów po buty), spojrzałam na zegarek- czwarta p.m. Nie muszę się spieszyć. Rozebrałam się i wskoczyłam do wanny na tyle długo, by osoba zamieszkująca ta posesję ze mną, zaczęła dobijać się do łazienki. To niemożliwe- siedziałam tam całą godzinę.
Pięćdziesiąt minut do wyjścia.
Zaczęłam się ubierać. Malując się spojrzałam na zegarek- mam jeszcze dwadzieścia minut. Wyglądałam mniej więcej tak jak ta dziewczyna z gazety.
Pięćdziesiąt minut do wyjścia.
Zaczęłam się ubierać. Malując się spojrzałam na zegarek- mam jeszcze dwadzieścia minut. Wyglądałam mniej więcej tak jak ta dziewczyna z gazety.
A Ellie była ubrana w to. Sama jej to wybrałam.
Po kwadransie wypatrywania Styles'a i reszty, zaczęłam się nudzić. Jednak to co zobaczyłam warte było czekania. Chłopcy przyjechali w...
... limuzynie.
Zawołałam Ell. Zbiegła z schodów i zaprosiła One Direction do naszego domu.
Niemożliwe.
Moje marzenia właśnie się spełniają.
Pierwszego zauważyłam Horan'a... w kuchni. Zaprosiłam moich idoli wraz z ich dziewczynami do salonu. Usiedli wygodnie na kanapie. Podeszłam do każdego z nich i przedstawiłam. Myślę, że to będzie niezapomniany wieczór.
Patrzyli na nas przyjaznym wzrokiem. Wszyscy- oprócz Niall'a. Patrzył na mnie z dziwną czułością.
*Oczami Niall'a w tym samym czasie*
Otworzyła nam dziewczyna, o której mówił Harry. Cały czas uśmiechnięta brunetka. Czyli ta młodsza i bardziej wygadana.
Weszliśmy w głąb domu. Tam Hazza przywitał się i przedstawił nas. Dowiedziałem się, że ta z przyklejonym do ust bananem ma na imię Ellie. Zacząłem szukania tej drugiej. Doszedłem do mojego ulubionego miejsca- kuchnia. Wtedy ją zauważyłem.
Ona jest piękna. Nawet pomimo tego, że ma na twarzy siniaka. Nie wiedziałem, jak się nazywa, ale wiedziałem, że jest directioner'ką, dzięki naszyjnikowi. Podeszła do każdego z nas zaczynając od Perrie i kończąc na mnie. Jade. Kazała nam usiąść wygodnie na kanapie. Patrzyłem się na nią. Tylko na nią. Moje wpatrywanie się w blondynkę przerwał lokaty.
- Ok. Zabieram was do...
Dokończyłem za niego.
- Nando's!
Wszyscy spojrzeli na mnie i wręcz eksplodowali śmiechem.
- Nie, nie jedziemy do Nando's.
Zrobiłem smutną minę.
- Kto jest za tym, by pojechać do jakiejś fajnej knajpy w centrum miasta, a później do nas na resztę nocy?- zaproponował Liam.
Po tym wszyscy podnieśli rękę.
- No to mamy przegłosowane.
Wsiedliśmy do limuzyny. Jade usiadła obok mnie. Uśmiechnąłem się.
- Wyglądasz lepiej w rzeczywistości niż na plakacie czy na monitorze...
- Masz mój plakat?
- Oczywiście. Dwa lata temu zajmowałeś największą część mojej ściany.
Prychnąłem.
- To musi dla mnie zaszczyt, że mogłem być na ścianie takiej ładnej dziewczyny.
Zarumieniła się. Wyglądała jeszcze lepiej.
- Za chwilę będziemy, Panie Styles- przerwał nasze rozmowy szofer.
- Dobrze.
Perrie, która siedziała po drugiej stronie Jade, spytała ją czy ma chłopaka.
- Nie, nie mam chłopaka- jej oczy się zaszkliły.- Zerwał ze mną w brutalny sposób kilka dni temu.
- Jak?
- Tu masz odpowiedź- i wskazała na swój policzek.
- Chodź tu do mnie- zachęciłem siostrę Ell.
Przytuliła się do mnie. Czułem jej oddech na szyi i pojedyncze krople na koszulce.
Czułem się, jakbym był jej chłopakiem. Pocałowałem ją w zadbane blond włosy.
- Dzięki.
- Nie ma za co.
- Jak to zrobiłaś, że makijaż się nie rozmył?- zagadnęła Eleonor.
Później rozmawiały o rzeczach, które były dla mnie tylko i wyłącznie czarną magią. Paplały tak do momentu, w którym się zatrzymaliśmy. Wtedy Louis zamruczał pod nosem:
- No to koniec przejażdżki i bezsensownej gadaniny o tuszu do rzęs, pudrze, butach i lakierze do włosów.
Gdy skończył wypowiedź uśmiechnąłem się sam do siebie i spojrzałem na Hazzę, który rozmawiał już z kelnerem o tym, czy jest dla nas miejsce.
Usiadłem pomiędzy Ellie i Lou. Liam na przeciwko mnie. Dopiero wtedy zauważyłem, jak się patrzy na dziewczynę siedzącą obok mnie. Wyglądało to tak, jakby śledził każdy jej ruch.
Z pewnością wpadła mu w oko.
Ja spoglądałem podobnie na Jade. Ciekawe, czy to zauważyła. Jak ona się czuje, gdy wie, że ktoś się na nią gapi?
Właśnie zdałem sobie sprawę, że muszę powstrzymać się od ciągłego trzymania wzroku na jednej rzeczy. Tak ładnej rzeczy...
Moje przemyślenia przerwała dziewczyna, która najwyraźniej tu pracowała.
-Proszę, panie Horan- i podała mi menu.
Wertowałem strony. Pizza- nie, Dania wegetariańskie- nie.
Przejechałem palcem po nie wiem jakiej stronie.
Mam.
- Ja biorę spaghetti.
- Chyba nie zauważyłeś, ale jesteś na stronie "Dania dla dwóch".-odezwała się Ell.
- Nie szkodzi. Mogę wziąć je razem z tobą?- spytała się jej siostra.
Chyba właśnie trafiłem do nieba.
- Tak, jasne.
Później przyszła kelnerka i podawaliśmy swoje zamówienia. Harry na koniec powiedział, że chce do tego jeszcze trzy butelki najlepszego wina, jakie mają i że za wszystko płaci.
Po upływie więcej niż połowy godziny na naszym stole pojawiło się jedzenie.
Wtedy Ellie spochmurniała.
- Harry?
- Tak?
- Ja nie mam jeszcze osiemnastu lat.
- I co z tego? Wyglądasz na osiemnaście.
- Tak będzie dopiero za pół roku.
- Rozumiem. Kelner!
Podbiegł jakiś facet z chustką, którą trzymał na ręce.
- Tak, panie Styles?- spytał dziwnym głosem.
- Proszę dać mi... Ell, co chcesz do picia? Może być sok pomarańczowy?
- Telepatia. Właśnie to chciałam.
- Dobrze. Czyli szklanka soku z pomarańczy?
- Tak. Proszę to dopisać do rachunku. Czy można tu płacić kartą?
- Tak, panie Styles.
Gdy facet sobie poszedł, Hazza wypalił.
- Nienawidzę, jak się zwracają do mnie "panie"- ostatnie słowo powiedział, jak osoba, z którą przed chwilą rozmawiał.
Louis opowiadał później swoje dowcipy. Jest niezły w te klocki.
Jade słodko się śmieje.
Harry zapłacił za wszystko i zadzwonił do kierowcy limuzyny. Musiał być gdzieś blisko, bo przyjechał niesamowicie szybko.
Po upływie piętnastu minut byliśmy w naszym domu.
Louis nawet nie rozebrał butów. Biegł do swojej drugiej dziewczyny- barku z alkoholem. Za nim ja, Zayn i Harry.
- Co otwieramy?
- Mamy dużo zaczętych.
- Po dzisiejszej nocy nie sądzę, by cokolwiek zostało.
- Dziewczyny, co chcecie?
Każda co innego. Ellie chciała wody, a reszta czegoś mocniejszego.
I jak wam się podoba rozdział trzeci? Proszę, piszcie w komentarzach.
Do następnego, Laurel.
Zrobiłem smutną minę.
- Kto jest za tym, by pojechać do jakiejś fajnej knajpy w centrum miasta, a później do nas na resztę nocy?- zaproponował Liam.
Po tym wszyscy podnieśli rękę.
- No to mamy przegłosowane.
Wsiedliśmy do limuzyny. Jade usiadła obok mnie. Uśmiechnąłem się.
- Wyglądasz lepiej w rzeczywistości niż na plakacie czy na monitorze...
- Masz mój plakat?
- Oczywiście. Dwa lata temu zajmowałeś największą część mojej ściany.
Prychnąłem.
- To musi dla mnie zaszczyt, że mogłem być na ścianie takiej ładnej dziewczyny.
Zarumieniła się. Wyglądała jeszcze lepiej.
- Za chwilę będziemy, Panie Styles- przerwał nasze rozmowy szofer.
- Dobrze.
Perrie, która siedziała po drugiej stronie Jade, spytała ją czy ma chłopaka.
- Nie, nie mam chłopaka- jej oczy się zaszkliły.- Zerwał ze mną w brutalny sposób kilka dni temu.
- Jak?
- Tu masz odpowiedź- i wskazała na swój policzek.
- Chodź tu do mnie- zachęciłem siostrę Ell.
Przytuliła się do mnie. Czułem jej oddech na szyi i pojedyncze krople na koszulce.
Czułem się, jakbym był jej chłopakiem. Pocałowałem ją w zadbane blond włosy.
- Dzięki.
- Nie ma za co.
- Jak to zrobiłaś, że makijaż się nie rozmył?- zagadnęła Eleonor.
Później rozmawiały o rzeczach, które były dla mnie tylko i wyłącznie czarną magią. Paplały tak do momentu, w którym się zatrzymaliśmy. Wtedy Louis zamruczał pod nosem:
- No to koniec przejażdżki i bezsensownej gadaniny o tuszu do rzęs, pudrze, butach i lakierze do włosów.
Gdy skończył wypowiedź uśmiechnąłem się sam do siebie i spojrzałem na Hazzę, który rozmawiał już z kelnerem o tym, czy jest dla nas miejsce.
Usiadłem pomiędzy Ellie i Lou. Liam na przeciwko mnie. Dopiero wtedy zauważyłem, jak się patrzy na dziewczynę siedzącą obok mnie. Wyglądało to tak, jakby śledził każdy jej ruch.
Z pewnością wpadła mu w oko.
Ja spoglądałem podobnie na Jade. Ciekawe, czy to zauważyła. Jak ona się czuje, gdy wie, że ktoś się na nią gapi?
Właśnie zdałem sobie sprawę, że muszę powstrzymać się od ciągłego trzymania wzroku na jednej rzeczy. Tak ładnej rzeczy...
Moje przemyślenia przerwała dziewczyna, która najwyraźniej tu pracowała.
-Proszę, panie Horan- i podała mi menu.
Wertowałem strony. Pizza- nie, Dania wegetariańskie- nie.
Przejechałem palcem po nie wiem jakiej stronie.
Mam.
- Ja biorę spaghetti.
- Chyba nie zauważyłeś, ale jesteś na stronie "Dania dla dwóch".-odezwała się Ell.
- Nie szkodzi. Mogę wziąć je razem z tobą?- spytała się jej siostra.
Chyba właśnie trafiłem do nieba.
- Tak, jasne.
Później przyszła kelnerka i podawaliśmy swoje zamówienia. Harry na koniec powiedział, że chce do tego jeszcze trzy butelki najlepszego wina, jakie mają i że za wszystko płaci.
Po upływie więcej niż połowy godziny na naszym stole pojawiło się jedzenie.
Wtedy Ellie spochmurniała.
- Harry?
- Tak?
- Ja nie mam jeszcze osiemnastu lat.
- I co z tego? Wyglądasz na osiemnaście.
- Tak będzie dopiero za pół roku.
- Rozumiem. Kelner!
Podbiegł jakiś facet z chustką, którą trzymał na ręce.
- Tak, panie Styles?- spytał dziwnym głosem.
- Proszę dać mi... Ell, co chcesz do picia? Może być sok pomarańczowy?
- Telepatia. Właśnie to chciałam.
- Dobrze. Czyli szklanka soku z pomarańczy?
- Tak. Proszę to dopisać do rachunku. Czy można tu płacić kartą?
- Tak, panie Styles.
Gdy facet sobie poszedł, Hazza wypalił.
- Nienawidzę, jak się zwracają do mnie "panie"- ostatnie słowo powiedział, jak osoba, z którą przed chwilą rozmawiał.
Louis opowiadał później swoje dowcipy. Jest niezły w te klocki.
Jade słodko się śmieje.
*godzinę później*
Doliczyłem trzech lampek wina. W każdej z trzech butelek nie było już ani kropli pysznego napoju.Harry zapłacił za wszystko i zadzwonił do kierowcy limuzyny. Musiał być gdzieś blisko, bo przyjechał niesamowicie szybko.
Po upływie piętnastu minut byliśmy w naszym domu.
Louis nawet nie rozebrał butów. Biegł do swojej drugiej dziewczyny- barku z alkoholem. Za nim ja, Zayn i Harry.
- Co otwieramy?
- Mamy dużo zaczętych.
- Po dzisiejszej nocy nie sądzę, by cokolwiek zostało.
- Dziewczyny, co chcecie?
Każda co innego. Ellie chciała wody, a reszta czegoś mocniejszego.
*Perspektywa Liam'a*
Obudziłem się na kanapie. Na brzuchu miałem głowę Ellie, na nogach Zayna, Perrie przy nim, Harry zatrzasnął mi jedną rękę. A Niall...
Niall przytulał się do Jade. W śnie. Był uśmiechnięty. Bezcenne
Dopiero teraz zauważyłem, jakiego mam kaca. A na pewno wypiłem najmniej z nich wszystkich. Oooo, zapowiada się bardzo długi dzień...
***I jak wam się podoba rozdział trzeci? Proszę, piszcie w komentarzach.
Do następnego, Laurel.